niedziela, 17 stycznia 2016

Wampirze uczucie


W pewnym sensie śmierć bywała dla nas pewnego rodzaju wybawieniem bo mogliśmy rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. To co było już się nigdy nie powtórzy, a ja już nigdy nie dowiem się jak to jest mieć własną rodzinę i kochać. Tak po prostu. Od zawsze byłam sama, nawet wtedy gdy byłam człowiekiem. W tym życiu, gdy moi najbliżsi odeszli, nic się praktycznie nie zmieniło, nic prócz tego, że zostałam zamieniona w wampira. Nienawidzę tego słowa. Według tych wszystkich legend powinnam być zła, przerażająca i niebezpieczna. Od dziewięćdziesięciu lat taka byłam, choć zabiłam tylko dwójkę mężczyzn. Pamiętałam ich z poprzedniego życia. To on mnie zabili i to oni powinni ponieść konsekwencje swoich czynów. Na pierwszy rzut oka wyglądałam zwyczajnie. Zmarłam w wieku dwudziestu lat. Miałam długie czarne włosy, byłam szczupła i mój kolor oczu zmieniał się w zależności od tego jak się w danym dniu czułam. Pragnęłam krwi. Często przebywałam wśród ludzi ale nigdy z nimi nie rozmawiałam. Nie chciałam zrobić czegoś czego bym żałowała. Nigdy wcześniej nie wyczuwałam żadnego innego wampira wokół mnie. Często przebywałam wśród studentów. Niestety zwracałam uwagę mężczyzn, a tego nie chciałam. Nie miałam domu. Całe dnie spędzałam w lesie, wśród drzew i zwierząt, które później i tak zabijałam. Przerażające, wiem. Inaczej nie potrafiłam postępować. Taka była moja natura. Moja skóra była zawsze zimna i blada. Wyczuwałam jednak, że oprócz ludzi ktoś jeszcze pojawił się blisko mnie. Pachniał jak...Ja? Czyżbym w końcu znalazła kogoś podobnego do mnie?
- Witaj. - usłyszałam.
  Był piękny. Wysoki, o bladej idealnej cerze, i uśmiechu, który zapierał dech w piersiach. Jego oczy miały zielony odcień. Był wampirem. Czułam to.
- Kim jesteś? - zapytałam głupio.
- Xander. - przedstawił się i ukłonił. - Nie bój się. Nie mam złych zamiarów. Od pewnego czasu cię obserwowałem i chciałbym cię prosić abyś poszła ze mną.
- Nie ma mowy. Nic o tobie nie wiem. Poza tym zjawiasz się myślisz, że co?
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł aby się lepiej poznać Diano. - odparł mężczyzna lekko się do mnie uśmiechając.
  Miał w sobie coś urzekającego. Jeśli moje martwe serce mogłoby zabić szybciej to na pewno zabiło by w tym momencie.
- Od jak dawna jesteś wampirem? - zapytałam.
- Tak dokładnie od trzystu pięćdziesięciu dwóch lat.
  Byłam po wrażeniem ale z drugiej strony nie wiedziałam do końca czy powinnam była mu zaufać.
- Wiem, że mi nie ufasz ale tam gdzie cię zaprowadzę jest wszystko to co potrzebujesz. Ludzie tacy jak ty, dom i ja. No i krew.
 Prychnęłam.
- Mam jeden warunek. Jeśli będę chciała, to odejdę na zawsze rozumiesz?
- Dobrze. Jak zrobię wszystko w mojej mocy abyś nie uciekła.
  Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Lekko się poruszył i już go nie było. Szybko podążałam za nim aby się w żaden sposób nie zgubić. Choć wydawało mi się, że i tak by mnie znalazł. Gdziekolwiek bym była to by mnie odnalazł. Jak na trzysta pięćdziesiąt lat trzymał się naprawdę świetnie. Nagle wyczułam, że się zatrzymał. Spojrzałam na widok tuż za nim. Przepiękny zamek, który sprawił, że poczułam się jak prawdziwa księżniczka. Brak mi było słów aby opisać to miejsce. Cudownie.
- Tutaj przebywają wampiry takie jak my. Nie zabijamy ludzi i staramy się nie rzucać w oczy. Mieszkałem tu kiedyś. Każdy z nas ma osobną komnatę. Nawiązujemy nowe znajomości, często wampiry się w sobie zakochują. Wiem, że to brzmi niemożliwie ale tak jest. Staramy się być jak rodzina. - wyjaśnił Xander. - Kiedy cię tylko ujrzałem czułem, że czujesz się bardzo samotna. Mam nadzieję, że to miejsce stanie się twoim domem.
  Zaprosił mnie do środka. Weszłam pierwsza i starałam się postępować bardzo ostrożnie. Xander chyba to wyczuwał bo delikatnie złapał mnie za ramię. Przede mną pojawiła się piękna blondynka o idealnej figurze i wyglądało na to, że była tutejszą kokietką.
- Cześć, jestem Annabelle. - przedstawiła się.
  Uważnie jej się przyjrzałam. Ona mi niestety też. Widziałam też, że między nią, a Xanderem musiało  być coś więcej ponieważ napięcie między nimi było nie do zniesienia.
- Słuchaj, ten facet jest mój. Ja i Xander jesteśmy parą i nieprędko to się zmieni. - oznajmiła głośno.
  I zniknęła. Głośno westchnęłam. Cóż, taki facet jak on musiał mieć sporo takich adoratorek.
- Przepraszam cię za to. Annabelle źle interpretuje naszą relację. - wyjaśniał. - Ubzdurała sobie, że jedna noc może sprawić, że się w niej zakocham.
- To naprawdę nie jest moja sprawa. - warknęłam szybko.
- Wychowano mnie w innych czasach. Przez ten czas bardzo się zmieniłem. Nie chcę jednak żebyś myślała o mnie źle.
- Skąd wiesz co ja myślę?
- Bo czytam w myślach. Po zamianie w tego kim teraz jestem odnalazłem w sobie właśnie tą umiejętność, która czasem przeszkadza, a czasem wręcz przeciwnie.
- Jak to się stało?
  No wiesz jak zamieniono cię w wampira? Skoro czytasz w myślach to nawet nie muszę nic mówić bo i tak ty to wiesz. 
- Chodźmy do mojej sypialni. - odezwał się.
  Póki co nie miałam czasu na zwiedzanie. Chciałam poznać historię Xandera, który okazał się bardzo dobrym wampirem, człowiekiem, istotą.. kimś. Nie wiedziałam nawet jak określić co w tej chwili czułam. No a przecież wampiry nic nie czuły.
- Może zacznę od początku. W wieku dwudziestu trzech lat zakochałem się bez pamięci w dziewczynie, która miała na imię Ann. Z wzajemnością. Byłem młody i głupi. Nie zauważyłem jednego drobnego szczegółu. Mój brat Stefan był nią także oczarowany. W między czasie oświadczyłem się, a ona przyjęła moje zaręczyny. Podczas przyjęcia zaręczynowego nakryłem ich jak się całują. Nic nie zrobiłem, nie powiedziałem. Milczałem. Kochałem ją. Nie sądziłem, że mój brat jest zdolny do tego aby odebrać mi życie. Okazało się to mylne spostrzeżenie. Kilka dni przed ślubem zwabił mnie na spacer. Chciałem z nim wszystko wyjaśnić. No a on wbił mi sztylet prosto w serce. Nie pamiętałem nic z przemiany. Osoba, która mnie przemieniła zostawiła tylko krótki liścik. Później zacząłem wieść zwykłe normalne życie wampira. Już mnie nie obchodziło tamte  życie ale musiałem ostatni raz na nią spojrzeć. Włamałem się do jej sypialni. Leżała naga w jego ramionach, w ramionach Stefana.
  Opowiadał o tym zupełnie beznamiętnie. Jakby nic nie czuł. Cóż, pewnie rzeczywiście tak było. Jednak gdy tak na niego patrzyłam czułam, że to nie końca było tak. Miałam wrażenie, że było mu ciężko o tym wszystkim opowiadać.
- Nic im nie zrobiłeś?
- Nie mogłem ich skrzywdzić mimo iż wiem że powinienem. Dwa miesiące po moim pogrzebie wzięli ślub. Wyobrażasz sobie? Nawet nie wiem po co ja Ci o ty wszystkim mówię. To już nic nie znaczy. Ich dawno nie ma.
- A co jeśli także zostali przemienieni?
  Xander westchnął.
- Oby nie. W tym wypadku nie miałbym dla nich żadnej litości.
- Dziękuję, że mi o tym wszystkim opowiedziałaś. - przerwałam milczenie. - Chciałabym zwiedzić swój pokój. Do zobaczenia później.
  Kiwnął głową, że rozumie.On by dla mnie niezwykle dobry. Pokój, który był przeznaczony dla mnie był prześliczny. Było nawet łóżko, chociaż ja wiadomo wampiry nie śpią. W szafach znajdowało się mnóstwo sukienek i nowych ubrań. Był też specjalny regał, na którym znajdowały się książki. Już zapomniałam jak to jest czytać i być szczęśliwym. Usłyszałam, że ktoś stoi przed moimi drzwiami do pokoju. Otworzyłam je i ujrzałam mężczyznę. Jego cała twarz była pokryta bliznami, ubrany w wytarte dżinsy i bluzkę, która miała jak podejrzewałam ponad sto lat. Przedstawił się i wszedł do mojego pokoju. Miał na imię Karol. Jak szesnastolatek został wyrzucony z domu. Jego ojciec był bardzo konserwatywny. Nie znosił słowa NIE. Słuchałam jego historii z zapartym tchem. Podczas jednej z tych mroźnych nocy pojawił się Xander i przemienił go w wampira. Był mu bardzo wdzięczny i często wspominał o nim jak o swoim Bogu. Zastrzegł, że nie wolno nam krzywdzić ludzi. Przyznał, że zabił ich piątkę. Po przemianie bardzo się buntował i nie mógł sobie z tym wszystkim poradzić. Przegadaliśmy ze sobą całą noc. Zaproponował, że nauczy mnie jak walczyć i jak się bronić.
  Podczas ostatnich dni nie widziałam się z Xanderem. Był myślami gdzieś daleko. Nie pojawiał się zbyt często w zamku. Nie żebym się martwiła czy coś ale trochę za nim tęskniłam. Za samą jego obecnością. Swój czas lubiłam spędzać w ogrodzie. To było dla mnie bardzo relaksujące. Gdy tak rozmyślałam usłyszałam krzyki dobiegające z pokoju Xandera.
- Zejdź mi z oczu Ann!!! - wykrzykiwał mój wampir.
Ann...
 Ta Ann?
- Kocham Cię! - zawołała. - Już raz cię straciłam, nie chcę tego po raz drugi.
- Kłamiesz jak z nut. Jesteś dziwką. Nie wierzę, że po tym wszystkim miałaś czelność tu się pojawić. Ponad trzysta lat.
- Pożałujesz. Udajesz takiego dobrego przed nimi wszystkimi, a tak naprawdę jesteś tchórzem! 
  Musiałam w to wkroczyć. Nie mogłam pozwolić aby go skrzywdziła. Wiedziałam, że to było dosyć niemądre ale musiałam zrobić cokolwiek.
- Zostaw go. - powiedziałam zimno.
  Chyba ją zaskoczyłam. Spojrzała na mnie zimno, a później na niego.
- To nie twoja sprawa. Nie wtrącaj się. - odparła Ann.
- Xander to część każdego z nas więc jednak myślę, że to jest moja sprawa. Wynoś się stąd.!!
  Teraz byłam naprawdę zdenerwowana. Byłam gotowa się z nią bić.
- Wyjdę, ale wrócę. Mam nadzieję, że zmienisz zdanie Xandi.
  I już jej nie było. Xander był cały czas nieobecny. Nie odezwał się do mnie ani jednym słowem.
- Po co się wtrącałaś co? - zawołał nagle.
- Chciałam ci pomóc.
- Naucz się, że nie należy wtykać nosa w nie swoje sprawy.
- Jak ona cię odnalazła?
  Nic. Nawet nie raczył mi odpowiedzieć.
- Xander?
  Zrozumiałam coś co już dawno powinnam zrozumieć. On ją nadal kochał. Nawet po tak długim czasie wciąż, cały czas niezmiennie. Westchnęłam cicho i wyszłam. Musiałam się stąd wydostać. Z zamku, z jego życia. Nie wiem co ja sobie myślałam. Potrzebowałam odskoczni. Szybko wyszłam z jego sypialni i ruszyłam przed siebie. Czułam się upokorzona, zła i trochę winna. Pozwoliłam mu się do siebie zbliżyć. Miałam do siebie o to wielki żal. Wybrałam się do lasu, w którym zazwyczaj przesiadywałam. Usiadłam na ulubionym drzewie i przypatrywałam się ludziom, dzieciom, wszystkim tym, którzy żyli beztrosko i byli kochani. Rodzina. Tak bardzo chciałam ją mieć.
  W pewnym momencie usłyszałam jęki dobiegające z oddali. Ktoś krzyczał.
- Pomocy!
  Nawet się nie zastanawiałam nad konsekwencją swoich czynów. Musiałam pomóc. Może właśnie tego potrzebowałam. To co ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wyczułam krew, dwójkę wampirów oraz coś jeszcze. Spóźniłam się o sekundę, może dwie. Martwa kobieta leżała na ziemi. Jej twarz była pokryta licznymi bliznami. Nie widziałam dokładnie w jakim stanie było jej ciało. Obok niej leżało dziecko. Żyło. Jeszcze żyło.
Obok nich stało dwóch wampirów. Zauważyłam Ann, a obok niej dosyć przystojnego mężczyznę. Oni także mnie dostrzegli. Podeszłam bliżej.
- Znowu się spotykamy. - warknęła Ann.
- Nie powiem, że to było miłe spotkanie. - westchnęłam.
- Stefan. - przedstawił się mężczyzna i podał mi rękę.
  Zlekceważyłam to. No, a później wszystko zaczęło mi się układać w całość. Stefan+Ann+Xander=trójkąt miłosny.
- Zostawcie dziecko. - powiedziałam hardo siląc się na uśmiech.
-  Najlepsze zostawiliśmy na koniec moja droga. - wyjaśnił Stefan. - Jeśli chcesz możesz się do nas dołączyć.
 Prychnęłam i chciałam wziąć niemowlaka na ręce ale mi to uniemożliwili. Czułam jego krew, pachnącą skórę i wspaniały oddech, który od samego początku kusił mnie. To znaczyło tylko jedno. Byłam głodna.
- To niewinne dziecko. Zostawcie je. - powiedziałam cicho ale tak aby ta dwójka dokładnie mnie usłyszała.
 Nie sądziłam, że ta dwójka tak bardzo będzie chciała zatrzymać to dziecko. Byli bardzo zdeterminowali. Nie miałam innego wyjścia jak zacząć z nimi walczyć. Byłam w tym kiepska. Może i z jednym wampirem bym sobie poradziła ale nie z dwoma. Ich ciosy były dokładne, a ja czułam że powoli opadam z sił. Nie chciałam ich niszczyć. Xander by mi tego nie wybaczył. Jedynym sposobem na pokonanie wampira było umiejscowienie sztyletu w jego głowie. Nie chciałam tego robić. Choć z drugiej strony powinnam być bezwzględna i zdecydowana. To był mój jedyny sposób. Postanowiłam, że zrobię coś szalonego.
Xander, pomóż mi. Błagam. Przybądź tu...
  Nie wiedziałam czy to coś dało no bo nigdy wcześnie tego nie robiłam. Z dużą siłą uderzyłam w drzewo. Widziałam jak Stefan celował we mnie sztyletem. Zamknęłam oczy. I nic. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Xandera, który powstrzymywał swojego brata przed całkowitym zniszczeniem mnie.
- Xandi! - zawołała i szybko podbiegła do swojego ukochanego.
- Nie dotykaj mnie. - odparł zimno.
  Spojrzałam mu w oczy. Były inne. Przesiąknięte furią, złem, rozpaczą. Nie wiedziałam co myśleć w tym momencie.
- Zniknijcie stąd. Macie się stąd wynieść bo was zniszczę. - wysyczał.
 Był wściekły.
- Ależ braciszku...
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jesteśmy braćmi od momentu gdy mnie zdradziłeś i zacząłeś sypiać z Ann za moimi plecami. - powiedział Xander.- Wynoście się stąd.
- Kochanie, proszę cię.... - westchnęła Ann.
- Nie.
  Nawet nie pozwolił jej się dotknąć. Ann i Stefan więcej się nie odezwali. Złapali się za ręce i nas opuścili. Wraz z nami został mały niemowlak. Chciałam do niego podejść ale bałam się, że nie będę potrafiła się z nim zaopiekować.
- Dziękuję ci. - powiedziałam zwracając się do Xandera.
  Podeszłam bliżej do małego i delikatnie wzięłam go na ręce. Z jego matki pozostały tylko niewielkie szczątki. Nagle poczułam jak Xander mnie obejmuje od tyłu i delikatnie całuje w kark.
- Przepraszam. - odezwał się cicho. - Diana, nie wiem co ja sobie myślałem. Powrót Ann był dla mnie szokiem ale mogę cię zapewnić, że nic do niej nie czuje.
- Po co mi to mówisz?
- Coś jest między nami. Twoje myśli nie kłamią. Pragniesz mnie, a ja ciebie. Od czegoś trzeba zacząć prawda?
 Spojrzałam na niemowlaka. Zawsze marzyłam o dziecku.
- Xander, ja chcę zatrzymać to dziecko. - oznajmiłam wskazując na dziecko.
  Najpierw spojrzał na mnie jak na jakąś nienormalną, a później zrozumiał. Oczywiście wyczytał wszystko w moich myślach.
- To szaleństwo. Jak mu wytłumaczymy kim jesteśmy, dlaczego się nie starzejemy, nie jemy, nie śpimy?
- Nie wiem ale już je kocham. Wiem, że nie powinnam ale czasem w życiu trzeba kierować się instynktem.
- Do zamku nie możesz z nim wrócić. To jest chłopak czy dziewczynka?
- Chłopak. Będzie miał na imię Jace. - oznajmiłam dumnie.
  Spojrzałam na Jace'a, chłopca, który miał odmienić nasze życie. Wyglądał na zdezorientowanego. Walczyłam jednocześnie z pragnieniem. Teraz tak będzie codziennie. Jednak nic mnie to nie obchodziło. Gdy się uśmiechnął poczułam, że znowu jestem człowiekiem. Tak po prostu. Znowu byłam dla kogoś ważna.
- Dla mnie też jesteś ważna. Zamieszkamy razem w moim drugim domu. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Stworzymy rodzinę o jakiej zawsze marzyłaś. - powiedział Xander.
- Xander, kocham cię. Nie wiem czy wampiry coś czują i czy mylę to z pożądaniem ale na pewno coś czuję. I to uczucie zostanie ze mną na zawsze.- czułam, że musiałam mu to powiedzieć.
 - Ja ciebie też.
  Mocno mnie przytulił, a ja czułam że moje życie po życiu tak naprawdę dopiero się zaczynało. Chciałam zapomnieć o przeszłości, żyć dla nich dwojga. Po prostu żyć do końca świata i być w końcu szczęśliwa.


***
Dobry wieczór, 
przepraszamy, że tak długo nas nie było. Brak weny, lekki zastój, ale wracamy z opowiadaniem, może i lekko wyidelizowanym ale nikt tak naprawdę nie wie jak wyglądałby świat wampirów. To tylko nasza wyobraźnia. Zapraszamy do komentowania :D

Mia&Lilli